Pierwszy chyba, w każdym razie pierwszy znany działaczom Zrzeszenia Łódzkich Odkrywców Metali, materiał prasowy poświęcony historii łódzkiej rodzinie Weigt, powstał w Dzienniku Łódzkim. Tekst przygotowany został po spotkaniu z Ewą Weigt, potomkinią rodu przemysłowców, których nazwisko uwiecznione jest na kilku jeszcze klapach kanalizacyjnych w łódzkich podwórkach.
Ewa Weigt jest córką Stanisława Weigta, ostatniego przedwojennego właściciela firmy „Zakłady Przemysłowe ST. WEIGT spółka akcyjna w Łodzi”. Przez całe zawodowe życie związana była ze sztuką. Konserwacja tkanin, jak podkreśla, była jej pasją i zawodem, W latach 1970-2002 pracowała w Centralnym Muzeum Włókiennictwa. Ewa Weigt w rozmowie z przedstawicielami ZŁOM-u przyznawała, że historia rodziny i rodzinnej firmy nieszczególnie ją interesowała. Mimo to uzyskane od niej informacje traktujemy jako relację „z pierwszej ręki”, jako wspomnienia naocznego świadka i uczestnika życia rodziny przemysłowców z czasów jej świetności.
W spotkaniu 4 czerwca 2012 roku uczestniczyli: Jarosław Janowski (ZŁOM), Łukasz Kaczyński (Dziennik Łódzki) i Adam Kuźmicki (ZŁOM i Dziennik Łódzki). Poniższa garść przedstawionych przez Ewę Weigt informacji stanowić może raczej przyczynek do dalszych rozmów i pytań oraz badań archiwalnych. O samej fabryce Weigtów i jej działalności usłyszeliśmy najmniej, Ewa Weigt przyznała, że ta część historii rodziny nigdy jej specjalnie nie interesowała. Fabryka przy Senatorskiej po wojnie została znacjonalizowana, potem po prostu zniknęła z krajobrazu. Ewa Weigt opowiadała, że przez kilka lat stały jej ruiny, powoli, ale systematycznie niszczone i rozkradane przez ludzi. Obecnie na wielkim placu między ulicami Dębową, Senatorską i Brzozową stoi jedynie budynek frontowy. Całość terenu, ogrodzona wysokim, kilkumetrowym parkanem, pełni funkcję parkingu. Ciekawostką jest jedynie napis, zapewne współczesny. Kierowcy wchodzący na teren dawnej fabryki Weigtów od strony ulicy Brzozowej mijają zakotwiczone w gruncie wielkie metalowe litery układające się w napis „SŁUŻBOWY”. Cały teren należy do Centrum Sportowo-Rekreacyjnego WSSM (Wyższej Szkoły Studiów Międzynarodowych).
Potężna dwupiętrowa kamienica z bardzo wysokim, przynajmniej dwukondygnacyjnym poddaszem oraz „przyklejony” do niej niewielki piętrowy żółty budynek po drugiej stronie ulicy Senatorskiej, to dawna siedziba rodziny Weigtów. Jeszcze w 2011 roku na domofonie w bramie kamienicy widniało nazwisko Ewy Weigt, choć ona sama już dawno tam nie mieszkała. Obecnie domofony są wymienione. Ewa Weigt wyjaśniła, że jej rodzina kupiła działkę jedynie z zabudowaną oficyną. W oficynie znajdowały się stajnie, gdzie Weigtowie trzymali konie, wykorzystywane m. in. w majątku w Tworzyjankach. W Tworzyjankach właśnie, na terenie Generalnej Guberni, w czasie okupacji rodzina Weigtów schroniła się przed represjami związanymi z odmową podpisania volkslisty. W tym czasie fabrykę przejęli Niemcy. Budynek mogący uchodzić za dawną stajnię na tyłach kamienicy przy Senatorskiej stoi do dzisiaj, choć czasu jego powstania i przeznaczenia w ciągu kilku dni od uzyskania tych informacji nie potwierdziliśmy. Kamienica i towarzyszący jej żółty budynek to już inwestycje Weigtów.
Podczas spotkania z Ewą Weigt obejrzeliśmy kilka zdjęć członków rodziny: Jana Weigta – ojca pani Ewy, Stanisława Weigta, Joanny (Johany) z Maherów Weigtowej i Edwarda Weigta (założycieli firmy). Ewa Weigt wyjaśniła, że albumy z rodzinnymi fotografiami zginęły lub zostały skradzione. Ocalałe w domowym archiwum zdjęcia to nie tylko pamiątki po przodkach, ale także wspomnienie po łódzkich zakładach fotograficznych: z Nawrot 24, Piotrkowskiej 103 i Nowego Rynku 6. Przyglądając się podobiznom członków przemysłowego rodu, warto zwrócić uwagę na rewersy niewielkich kartoników, na których liternictwo i zdobnictwo reklamujące pracownie fotograficzne odzwierciedla stylistykę epoki, w jakiej ujęcia powstawały.
Kilka zdjęć Weigtów, jakie mieliśmy możliwość obejrzeć, to oczywiście nie cała rodzina i nie wszyscy niegdysiejsi właściciele fabryki. Warto pamiętać, że „ST. WEIGT” była firmą należącą i zarządzaną przez kilkoro rodzeństwa wraz z małżonkami. Ewa Weigt zobowiązała się, że na potrzeby naszych zainteresowań jest w stanie rozrysować drzewo genealogiczne związanej z łódzką fabryką części rodziny. Ciekawostką jest fakt, że prochy Weigtów, pochowanych w Łodzi, przeniesione zostały na Cmentarz Powązkowski w Warszawie.
Z materialnych śladów świetności rodu Weigtów na uwagę zasługują na pewno akcje firmy, a także książeczka „Podręcznik techniczny dla młynarzy”, wydana przez firmę. Warto pamiętać, że fabryka Weigtów produkowała maszyny dla młynów, a Weigtowie byli współwłaścicielami i zasiadali w zarządzie młyna w Pabianicach.
Najwięcej wspomnień i kilka ciekawych zdjęć przekazała i pokazała Ewa Weigt w wątku rozmowy dotyczącym jej ojca, Jana Weigta. Według naszej rozmówczyni ten ostatni właściciel firmy nie pasjonował się szczególnie swoją działalnością zawodową. Z ogromnym zaangażowaniem natomiast realizował inne swoje pasje, przede wszystkim sportowe i „automobilistyczne”. Zobaczyliśmy zdjęcie Jana Weigta wysiadającego z samochodu przed „Barem Jędrusia” w Zakopanem, czy fotografię z „Jubileuszowego Zjazdu Gwiaździstego do Łodzi 1939r.”. Warto przypomnieć, że na tle samochodu ujęty został Jan Weigt, razem z przyjaciółmi Jerzym i Tadeuszem Rozeblatami, także na zdjęciu prezentowanym na oficjalnej stronie Fundacji Rozenblata.
Wśród związanych z motorową pasją zdjęć z archiwum Ewy Weigt na szczególną uwagę zasługuje ujęcie prezentujące około 70 plakiet potwierdzających uczestnictwo w rajdach samochodowych. Trofea zdobyte w latach 20-tych i 30-tych XX wieku przez Jana Weigta przypięte były do dwóch skórzanych pasów, zdobiących samochód podczas parad na zakończenie każdego z rajdów. Plakiety potwierdzają udział w rajdach, zlotach, samochodowych pogoniach za lisem, czy za balonem, albo jazdach na orientację. Jan Weigt działał w Polskim Touring Klubie i późniejszym automobilklubie łódzkim. Niestety, po jego trofeach pozostały tylko zdjęcia. Ewa Weigt przyznała, że kolekcję plakiet przekazała komuś z rodziny, i ślad po nich zaginął. Niedawno cała ta kolekcja wystawiona została na aukcji przez jeden z warszawskich antykwariatów. Zabrakło niestety informacji, że plakiety nie tylko potwierdzają fakt zorganizowania danego rajdu, ale też zdobyte zostały przez jednego człowieka. Poszczególne egzemplarze kupowali różni kolekcjonerzy, co potwierdził w rozmowie telefonicznej antykwariusz oferujący zbiór do sprzedaży. Nad rozproszeniem tej kolekcji na forum internetowym ubolewali także członkowie współczesnego Polskiego Touring Klubu, organizacji mającej kultywować dawne tradycje rekreacyjnych sportów samochodowych. Zaangażowanie Jana Weigta w rozwijanie i popularyzację sportów motorowych i w ogóle automobilizmu w Łodzi, a także jego udział w kilkudziesięciu przynajmniej rajdach, zasługuje na dokładniejsze zbadanie i opisanie.
Na osobne, krótkie chociaż opracowanie zasługują z pewnością bardzo liczne i stosunkowo łatwo dostępne materiały archiwalne związane z fabryką Weigtów. Przede wszystkim są to reklamy i katalogi wyrobów z poszczególnych działów produkcji. W tym miejscu można powiedzieć tylko, że na podstawie jednej z reprodukcji stron katalogu Weigtów ZŁOM gotów jest przyjąć założenie, że właśnie firma ST. WEIGT odlewała jeden z modeli odbojników – skrzatów strzegących łódzkich bram. Mowa jest o skrzatach z literami ROK na tarczy.
Adam Kuźmicki