Z wizytą u Ewy Weigt

04_06_2012_ewa_weigt-015 Pierwszy chyba, w każdym razie pierwszy znany działaczom Zrzeszenia Łódzkich Odkrywców Metali, materiał prasowy poświęcony historii łódzkiej rodzinie Weigt, powstał w Dzienniku Łódzkim. Tekst przygotowany został po spotkaniu z Ewą Weigt, potomkinią rodu przemysłowców, których nazwisko uwiecznione jest na kilku jeszcze klapach kanalizacyjnych w łódzkich podwórkach.

 Ewa Weigt jest córką Stanisława Weigta, ostatniego przedwojennego właściciela firmy „Zakłady Przemysłowe ST. WEIGT spółka akcyjna w Łodzi”. Przez całe zawodowe życie związana była ze sztuką. Konserwacja tkanin, jak podkreśla, była jej pasją i zawodem, W latach 1970-2002 pracowała w Centralnym Muzeum Włókiennictwa. Ewa Weigt w rozmowie z przedstawicielami ZŁOM-u przyznawała, że historia rodziny i rodzinnej firmy nieszczególnie ją interesowała. Mimo to uzyskane od niej informacje traktujemy jako relację „z pierwszej ręki”, jako wspomnienia naocznego świadka i uczestnika życia rodziny przemysłowców z czasów jej świetności.

W spotkaniu 4 czerwca 2012 roku uczestniczyli: Jarosław Janowski (ZŁOM), Łukasz Kaczyński (Dziennik Łódzki) i Adam Kuźmicki (ZŁOM i Dziennik Łódzki). Poniższa garść przedstawionych przez Ewę Weigt informacji stanowić może raczej przyczynek do dalszych rozmów i pytań oraz badań archiwalnych. O samej fabryce Weigtów i jej działalności usłyszeliśmy najmniej, Ewa Weigt przyznała, że ta część historii rodziny nigdy jej specjalnie nie interesowała. Fabryka przy Senatorskiej po wojnie została znacjonalizowana, potem po prostu zniknęła z krajobrazu. Ewa Weigt opowiadała, że przez kilka lat stały jej ruiny, powoli, ale systematycznie niszczone i rozkradane przez ludzi. Obecnie na wielkim placu między ulicami Dębową, Senatorską i Brzozową stoi jedynie budynek frontowy. Całość terenu, ogrodzona wysokim, kilkumetrowym parkanem, pełni funkcję parkingu. Ciekawostką jest jedynie napis, zapewne współczesny. Kierowcy wchodzący na teren dawnej fabryki Weigtów od strony ulicy Brzozowej mijają zakotwiczone w gruncie wielkie metalowe litery układające się w napis „SŁUŻBOWY”. Cały teren należy do Centrum Sportowo-Rekreacyjnego WSSM (Wyższej Szkoły Studiów Międzynarodowych).

Potężna dwupiętrowa kamienica z bardzo wysokim, przynajmniej dwukondygnacyjnym poddaszem oraz „przyklejony” do niej niewielki piętrowy żółty budynek po drugiej stronie ulicy Senatorskiej, to dawna siedziba rodziny Weigtów. Jeszcze w 2011 roku na domofonie w bramie kamienicy widniało nazwisko Ewy Weigt, choć ona sama już dawno tam nie mieszkała. Obecnie domofony są wymienione. Ewa Weigt wyjaśniła, że jej rodzina kupiła działkę jedynie z zabudowaną oficyną. W oficynie znajdowały się stajnie, gdzie Weigtowie trzymali konie, wykorzystywane m. in. w majątku w Tworzyjankach. W Tworzyjankach właśnie, na terenie Generalnej Guberni, w czasie okupacji rodzina Weigtów schroniła się przed represjami związanymi z odmową podpisania volkslisty. W tym czasie fabrykę przejęli Niemcy. Budynek mogący uchodzić za dawną stajnię na tyłach kamienicy przy Senatorskiej stoi do dzisiaj, choć czasu jego powstania i przeznaczenia w ciągu kilku dni od uzyskania tych informacji nie potwierdziliśmy. Kamienica i towarzyszący jej żółty budynek to już inwestycje Weigtów.

Podczas spotkania z Ewą Weigt obejrzeliśmy kilka zdjęć członków rodziny: Jana Weigta – ojca pani Ewy, Stanisława Weigta, Joanny (Johany) z Maherów Weigtowej i Edwarda Weigta (założycieli firmy). Ewa Weigt wyjaśniła, że albumy z rodzinnymi fotografiami zginęły lub zostały skradzione. Ocalałe w domowym archiwum zdjęcia to nie tylko pamiątki po przodkach, ale także wspomnienie po łódzkich zakładach fotograficznych: z Nawrot 24, Piotrkowskiej 103 i Nowego Rynku 6. Przyglądając się podobiznom członków przemysłowego rodu, warto zwrócić uwagę na rewersy niewielkich kartoników, na których liternictwo i zdobnictwo reklamujące pracownie fotograficzne odzwierciedla stylistykę epoki, w jakiej ujęcia powstawały.

Kilka zdjęć Weigtów, jakie mieliśmy możliwość obejrzeć, to oczywiście nie cała rodzina i nie wszyscy niegdysiejsi właściciele fabryki. Warto pamiętać, że „ST. WEIGT” była firmą należącą i zarządzaną przez kilkoro rodzeństwa wraz z małżonkami. Ewa Weigt zobowiązała się, że na potrzeby naszych zainteresowań jest w stanie rozrysować drzewo genealogiczne związanej z łódzką fabryką części rodziny. Ciekawostką jest fakt, że prochy Weigtów, pochowanych w Łodzi, przeniesione zostały na Cmentarz Powązkowski w Warszawie.

Z materialnych śladów świetności rodu Weigtów na uwagę zasługują na pewno akcje firmy, a także książeczka „Podręcznik techniczny dla młynarzy”, wydana przez firmę. Warto pamiętać, że fabryka Weigtów produkowała maszyny dla młynów, a Weigtowie byli współwłaścicielami i zasiadali w zarządzie młyna w Pabianicach.

Najwięcej wspomnień i kilka ciekawych zdjęć przekazała i pokazała Ewa Weigt w wątku rozmowy dotyczącym jej ojca, Jana Weigta. Według naszej rozmówczyni ten ostatni właściciel firmy nie pasjonował się szczególnie swoją działalnością zawodową. Z ogromnym zaangażowaniem natomiast realizował inne swoje pasje, przede wszystkim sportowe i „automobilistyczne”. Zobaczyliśmy zdjęcie Jana Weigta wysiadającego z samochodu przed „Barem Jędrusia” w Zakopanem, czy fotografię z „Jubileuszowego Zjazdu Gwiaździstego do Łodzi 1939r.”. Warto przypomnieć, że na tle samochodu ujęty został Jan Weigt, razem z przyjaciółmi Jerzym i Tadeuszem Rozeblatami, także na zdjęciu prezentowanym na oficjalnej stronie Fundacji Rozenblata.

Wśród związanych z motorową pasją zdjęć z archiwum Ewy Weigt na szczególną uwagę zasługuje ujęcie prezentujące około 70 plakiet potwierdzających uczestnictwo w rajdach samochodowych. Trofea zdobyte w latach 20-tych i 30-tych XX wieku przez Jana Weigta przypięte były do dwóch skórzanych pasów, zdobiących samochód podczas parad na zakończenie każdego z rajdów. Plakiety potwierdzają udział w rajdach, zlotach, samochodowych pogoniach za lisem, czy za balonem, albo jazdach na orientację. Jan Weigt działał w Polskim Touring Klubie i późniejszym automobilklubie łódzkim. Niestety, po jego trofeach pozostały tylko zdjęcia. Ewa Weigt przyznała, że kolekcję plakiet przekazała komuś z rodziny, i ślad po nich zaginął. Niedawno cała ta kolekcja wystawiona została na aukcji przez jeden z warszawskich antykwariatów. Zabrakło niestety informacji, że plakiety nie tylko potwierdzają fakt zorganizowania danego rajdu, ale też zdobyte zostały przez jednego człowieka. Poszczególne egzemplarze kupowali różni kolekcjonerzy, co potwierdził w rozmowie telefonicznej antykwariusz oferujący zbiór do sprzedaży. Nad rozproszeniem tej kolekcji na forum internetowym ubolewali także członkowie współczesnego Polskiego Touring Klubu, organizacji mającej kultywować dawne tradycje rekreacyjnych sportów samochodowych. Zaangażowanie Jana Weigta w rozwijanie i popularyzację sportów motorowych i w ogóle automobilizmu w Łodzi, a także jego udział w kilkudziesięciu przynajmniej rajdach, zasługuje na dokładniejsze zbadanie i opisanie.

 Na osobne, krótkie chociaż opracowanie zasługują z pewnością bardzo liczne i stosunkowo łatwo dostępne materiały archiwalne związane z fabryką Weigtów. Przede wszystkim są to reklamy i katalogi wyrobów z poszczególnych działów produkcji. W tym miejscu można powiedzieć tylko, że na podstawie jednej z reprodukcji stron katalogu Weigtów ZŁOM gotów jest przyjąć założenie, że właśnie firma ST. WEIGT odlewała jeden z modeli odbojników – skrzatów strzegących łódzkich bram. Mowa jest o skrzatach z literami ROK na tarczy.

Adam Kuźmicki

Medale za klapy. Spotkanie w ZWiK

img_1622 Łódzkie zabytkowe klapy kanalizacyjne mogą interesować historyków sztuki, geografów, archiwistów, muzealników i oczywiście wodociągowców. Na pewno interesują społeczników. Pięcioosobowe grono ludzi świata nauki i kultury zebrało się we wtorek, 12 czerwca 2012 roku, w siedzibie łódzkiego ZWiK. Prezes wodociągów, Włodzimierz Tomaszewski, uhonorował zebranych okolicznościowymi medalami, z wizerunkiem klapy kanalizacyjnej i twórców łódzkiej kanalizacji, oraz podarował wszystkim albumy wydane w okazji 85-lecia Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi.

Goście zaproszeni przez Włodzimierza Tomaszewskiego, prezesa ZWiK w Łodzi:

Prof. nadzw. dr hab. Mariusz Kulesza (Wydział nauk Geograficznych Uniwersytetu Łódzkiego)

Prof. dr hab. Krzysztof Stefański (Katedra Historii Sztuki Uniwersytetu Łodzkiego)

Dr Dariusz Klemantowicz (Archiwum i Muzeum Uniwersytetu Łódzkiego)

Norbert Zawisza (dyrektor Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi)

Marcin Oko (wicedyrektor Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi)

Spotkanie prezesa i przedstawicieli działu marketingu łódzkiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji z grupą ludzi na co dzień zawodowo i naukowo zajmujących się historią Łodzi sprowokowane zostało przez społeczników – działaczy Zrzeszenia Łódzkich Odkrywców Metali. Dzięki uprzejmości prezesa Włodzimierza Tomaszewskiego mieliśmy przyjemność uczestniczyć w wymianie poglądów i – przede wszystkim – deklaracji, w pełnym „łódzkim” składzie ZŁOM-u:

Adam Brajter

Henryk Grodzki

Mariusz Kaźmierski

Adam Kuźmicki

Jarosław A. Janowski

Grzegorz Stężała

Agata Zubrzycka

Gospodarz spotkania, Włodzimierz Tomaszewski, podziękował zebranym za inicjowanie, inspirowanie i realizację przedsięwzięć związanych z przywracaniem społecznej pamięci świadomości wartości łódzkiej infrastruktury wodociągowej. Dziękował za eksponowanie materialnych śladów dawnych, czasem pochodzących sprzed wieku, materialnych śladów historycznych instalacji wodno-kanalizacyjnych. Podkreślał, jak ważne i ciekawe może być opowiadanie o historii łódzkich wodociągów właśnie poprzez te materialne, zachowane jeszcze na łódzkich ulicach i podwórkach, elementy infrastruktury.

Nawiązując do niedawnej czasowej wystawy w Centralnym Muzeum Włókiennictwa „Prezentacja kolekcji zabytkowych włazów” Włodzimierz Tomaszewski potwierdził, że wodociągowcom zależy na przygotowaniu stałej i trwałej ekspozycji. Mówił też o kolejnych etapach działań związanych z ratowaniem i promowaniem tego szczególnego fragmentu dziedzictwa Łodzi.

– Marzy mi się publikacja będąca przewodnikiem po tych włazach, zawierająca historię firm przybliżająca dzieje łódzkiej infrastruktury wodno-kanalizacyjnej – mówił prezes Tomaszewski. – Dzięki dotychczasowym wspólnym, i Państwa działaniom już możemy wzbogacać historię naszej firmy, ciekawiej o niej opowiadać. To jest ważne dla łodzian, którzy interesują się najróżniejszymi aspektami historii miasta, ale także dla pracowników ZWiK. To bardzo dobrze wpływa na poczucie wartości i dumy.

Ważną deklaracją prezesa Włodzimierza Tomaszewskiego było zaproszenie historyków do archiwum ZWiK.

– Chciałbym, żeby fachowcy spenetrowali nasze archiwum – przyznał prezes Tomaszewski. – Nasi pracownicy znają te dokumenty, ale patrzą na nie przez pryzmat współczesnych możliwości wykorzystania zawartej w nich wiedzy. Innymi słowy – nas interesuje dokumentacja obecnie istniejącej infrastruktury. A archiwum z pewnością zawiera także inne ciekawe informacje. Osobiście chciałbym poznać sporządzone przez Lindleya plany wodociągów, zamówione przez miasto w 1901 roku…

Po przywitaniu i „słowie wstępnym” prezesa ZWiK Włodzimierza Tomaszewskiego głos zabrał Jarosław Janowski, lider ZŁOM-u.

– Nie chciałbym, żeby ta przygoda skończyła się na jednorazowym zdarzeniu, jakim była wystawa czasowa łódzkich klap w Centralnym Muzeum Włókiennictwa – mówił. – Mam nadzieję, że na rzecz tej tworzącej się kolekcji wspólnie pozyskiwać będziemy kolejne eksponaty, już teraz mam kolejne zgody właścicieli posesji na wymianę historycznych klap.

Janowski poinformował także zebranych o zainteresowaniu Biura Promocji Urzędu Miasta wydaniem broszury-przewodnika o łódzkich klapach kanalizacyjnych, co w części przynajmniej byłoby realizacją zamierzeń prezesa ZWiK-u. W kilku zdaniach poinformował o innych działaniach ZŁOM-u, jak spotkanie z Ewą Weigt, potomkinią rodu łódzkich przemysłowców zajmujących się m. in. produkcją klap kanalizacyjnych, planowanej wystawie zdjęć znanego łódzkiego fotografika Andrzeja Pukaczewskiego, czy rozmowach z łódzkimi uczelniami artystycznymi, zmierzającymi do wykształcenia specjalistów od projektowania klap mogących uchodzić za dzieła sztuki.

Włodzimierz Tomaszewski zwrócił w tym miejscu uwagę na wartość wielowątkowego spojrzenia na elementy infrastruktury wodno-kanalizacyjnej, na konieczność ujmowania ich na tle historycznym i społecznym.

Marcin Oko, wicedyrektor Centralnego Muzeum Włókiennictwa, przybyły na spotkanie wspólnie z Norbertem Zawiszą, dyrektorem CMW, odniósł się do poruszonego wcześniej wątku stałej ekspozycji zabytkowych łódzkich klap kanalizacyjnych.

– Jako Muzeum oczekujemy na resztę przeznaczonych do prezentacji włazów, po dopełnieniu koniecznych formalności przygotowywać będziemy stałą prezentację na terenie skansenu. Zakładam, że pod względem finansowym takie zadanie można by wprowadzić do przyszłorocznego budżetu. A gdyby znalazły się dodatkowe pieniądze, to jeszcze w tym sezonie – deklarował dyrektor Oko. – Oczywiście ta czasowa prezentacja może wracać do przestrzeni wystawienniczej, która akurat nie jest zajęta przez żadne planowane zdarzenia.

Nieco inny wątek, ale również związany z deklaracją udostępniania łodzianom infrastruktury wodno-kanalizacyjnej, poruszył Włodzimierz Tomaszewski. Prezes ZWiK zwrócił uwagę na fakt ogromnego zainteresowania mieszkańców Łodzi łódzkimi kanałami. Przyznał, że ta pozytywna fascynacja związana była z promocją łódzkich planów zdjęciowych kilku produkcji filmowych, przede wszystkim „W ciemności” Agnieszki Holland i niektórych scen telewizyjnego serialu o komisarzu Aleksie. Część zdjęć tych filmów realizowana była w łódzkich kanałach.

– Przygotowujemy audiowizualną dokumentację infrastruktury podziemnej – zapowiedział prezes Tomaszewski. – Chcemy przygotować wirtualną wędrówkę po zbiornikach na Stokach, „podziemnej katedrze”, bo tam, ze względów sanitarnych, bardzo rzadko ktokolwiek ma szansę wejść.

Wspólne działania ZWiK-u i ZŁOM-u, a później także innych, reprezentujących różne dziedziny życia związane z materialnym dziedzictwem Łodzi osób, początkowo związane były z klapami kanalizacyjnymi. Szybko jednak okazało się, że zgłębianie tych aspektów historii wiąże się z wieloma innymi wątkami. Przede wszystkim to oczywiście wodociągi i odlewnictwo, ale także sytuacja demograficzna, architektura, przemysł maszynowy działający na potrzeby przemysłu lekkiego, kwestie zdrowotne mieszkańców miasta i wreszcie, nie mniej ważne – demograficzne. Na połączenie tak wielu aspektów tak różnych dziedzin zwracał uwagę profesor Mariusz Kulesza.

– Cokolwiek robimy, wsiadajmy na wysokiego konia – apelował. – Mówimy o włazach, ale brakuje właściwego ujęcia tego, co pod ziemią. A to jest drugie miasto! Na ten temat powstała dotychczas zaledwie jedna praca magisterska, a zainteresowanie jest ogromne, co było widać podczas prezentacji wystawy włazów w Centralnym Muzeum Włókiennictwa.

Profesor Kulesza apelował do zebranych o zainicjowanie przygotowania naukowego lub chociaż popularnonaukowego opracowania na temat „łódzkiego podziemia”, czyli infrastruktury wodno-kanalizacyjnej.

– Folder, o którym wspominano, jest oczywiście potrzebny. Ale naprawdę potrzebujemy dzieła poważnego – mówił prof. Kulesza. – Skąd się to wzięło, jakimi etapami powstawało, jaka jest rola tego „podziemnego miasta” dzisiaj. Zwłaszcza, ze to są zabytki wielkiej klasy!

Profesor Mariusz Kulesza przypomniał w tym miejscu inne „pomnikowe” dzieła, poświęcone Łodzi, jak chociażby Atlas Miasta Łodzi, opracowany przez wielu autorów, a powstały dzięki zaangażowaniu i uporowi Włodzimierza Tomaszewskiego, ówczesnego wiceprezydenta miasta. W dyskusji wśród podobnych osiągnięć prezesa ZWiK wymieniano także powstanie czterojęzycznych, symbolizujących czterokulturowość Łodzi klap kanalizacyjnych. Dziś można je podziwiać w pasażu Schillera i przed Teatrem Wielkim.

Wymianie kilkuzdaniowych opinii, jakim było to krótkie w gruncie rzeczy spotkanie, przysłuchiwał się z zainteresowaniem prof. Krzysztof Stefański. Przyznał, że od dłuższego czasu namawiany był przez ZŁOM do zainteresowania klapami kanalizacyjnymi. Niekoniecznie nawet w kategoriach historii sztuki, ale po prostu jako elementami infrastruktury niezbędnymi do funkcjonowania reszty architektury.

– Przez dwa lata wzbraniałem się przed uznaniem za architekturę tego co pod ziemią – powiedział podczas spotkania. – Teraz przekonują mnie Państwo na tyle, że klapę mogę chyba uznać. Jest na poziomie gruntu.

***

Najważniejsze deklaracje:

– opracowanie przewodnika po łódzkich klapach kanalizacyjnych (prezes ZWiK Włodzimierz Tomaszewski);

– opracowanie multimedialnej „wycieczki” po łódzkich kanałach i zbiornikach na stokach (prezes ZWiK Włodzimierz Tomaszewski);

– udostępnienie archiwów ZWiK historykom (prezes ZWiK Włodzimierz Tomaszewski);

– utworzenie stałej ekspozycji łódzkich klap kanalizacyjnych w skansenie CMW (wicedyrektor Centralnego Muzeum Włókiennictwa Marcin Oko);

– możliwość prezentacji czasowej wystawy łódzkich klap kanalizacyjnych w „wolnych terminach” w CMW (wicedyrektor Centralnego Muzeum Włókiennictwa Marcin Oko);

– zachęta do opracowania naukowej publikacji poświęconej „podziemnemu miastu w Łodzi” (prof. Mariusz Kulesza);

– deklaracja, że historyk sztuki może „spojrzeć” na elementy infrastruktury na poziomie gruntu (prof. Krzysztof Stefański).

Przebieg spotkania notował Adam Kuźmicki. Zdjęcia: Agata Zubrzycka.